jej ganek, jak ganku.
Poszedłem - i burza ustępuje.
Na stole - wzorzysty obrus.
Schowany w rogu obrazu.
Jej twarz - łagodny blask,
Cisza świeci cienie.
Pod prysznicem - wirujący taniec
Moi odleciały dni.
I nie natknąć się rumieńcem,
I moje fajerwerki - mutno ciche.
A w każdym wirze tańca
widzę płomienie grzech.
Dopiero w ostatnich prezent kaca
Ta cicha radość podano.
I przyszedł do niego z gorzkim radości
Opróżnić mój kielich do dna.
7 Listopad 1903