w tawernach, w alejach, przepraszać,
W elektrycznym sen na jawie
Szukałem nieskończenie piękne
I nieśmiertelna miłość, sława.
Były krzyki z ulicy pijany.
Zostały one w słońcu błyszczącymi sklepowych.
Piękno kobiecych twarzach!
Te dumne oczy mężczyzn!
Były królowie - nie wędrowcy!
Zapytałem starca w pobliżu ściany:
„Udekorować swoje delikatne palce
Ceny niezliczone perły?
Dałeś im wielobarwny płaszcz?
Ci świeci im snopy promieni?
Ty malowane szkarłatne usta,
Niebieskawe brwi łukowe?»
Ale staruszek nie odpowiedział,
Pozostawiając tłum marzyć.
Byłam, tajemniczo jasny,
Ten chłonąć muzykę połysk…
I wszystkie były obok,
Niejasno każdy topnienia serce,
aby zamknąć, ktoś nieporównywalne,
Odlecieć do niebieskiego krawędzią.
I błysnął na kilka paroyu…
Czekałem na Bright Angel nas,
tutaj, w Glee chodniku,
Jest on jednym nieba przyzwyczaić…
A na górze - na półce niebezpieczna -
spokojnie, przykucnął, karzeł wciśnięty,
I wydawało się nam czerwona flaga
Rozciągnięty w języku nieba.
grudzień 1904