Jego gorzkie łzy
Nad nami płakał Wiosna.
Ogień migotał nad trzciny,
Razz złego konia…
Znowu nazwał nieludzkie,
Ty, Poświęcone mnie przez długi czas!..
Ale wiatr gwałtowny, licznik wiatr
Twoja twarz jest przypalony…
Znowu - nic nie robić i na próżno -
Ci spadał z ogniem…
Nawet niebo było namiętnie,
A niebo było dla mnie!..
I to było wszystko jedno, co
Lobzat' usta, pieszczota ramię,
W niektórych ulicach Głuchych
Odważny pojechać taksówką…
i nadal, którego oddech, którego szept, –
może, tutaj nie są już…
Tylko koń nierówny Tramping,
Jakby z odległej wysokości…
Więc - przywołuje na myśl od razu -
Byliśmy znowu i znowu podano,
Dumny z jego zniszczeniem,
twoje koleje, miłość!
teraz, kiedy był gwiazdą bliżej,
Niż gwałtownej nocy,
Kiedy nadal ogromnie poniżej
wpadłeś, córka upokorzenie,
Kiedy jeden z siebie
Przeklinam codziennie, –
Teraz idzie przede mną
Twój zdetronizowany cień…
z przyjęciem? Ile wyrzutem?
lub nienawidzić, mstya, skrobie?
Czy chcesz być moim zdanie? –
Nie wiem: Zapomniałam ci.
20 Listopad 1908