Andriej Bieły
Spojrzałem na ślepym struktury ludzkiego.
Pod dachem powoli zapala okno.
Ktoś słyszał zbliża się od góry
I myślę o, to było dawno temu.
Zasłony były w ruchu i spada.
Róża z niewidzialnej ręki.
Na schodach The pryadali cień.
I ostrożnie rozpocząć rozmowy.
Jeszcze nikt nie przyszedł do schodów,
I zapoznaniu się z poziomu konta.
I wszędzie zasnąć, krzyknął, czeka messenger,
I szare głowy wygięte w cieniu.
Myśl: na rano jednego dnia.
Przede wszystkim płacz i rozczochrany
Pod dachem okna oświetlone z powoli.
Jest ktoś na złoconych kont
policzone, że nikt nie może.
I zdałem sobie sprawę,, będzie ciemno.
5 grudzień 1902